Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/38

Ta strona została skorygowana.

Sam upominał, aby nie spuszczano go z oka, gdyż znowu natchnienie mogło emeritusa wygnać na „poszukiwanie trelów“. Odprowadzono także konie i spętanego scouta. Właściwie Szi-So i Adolf Wolf, jako zbyt młodzi, nie powinni byli brać udziału w walce, ale pierwszy dobitnie oświadczył, że pominięcie będzie uważał za obrazę. Sam więc musiał Indsmana dopuścić do kompanji — nie mógł zatem Adolfa odtrącać. Tymczasem przybyli pokryjomu żołnierze, pozostawiwszy konie pod nadzorem wychodźców. Sam Hawkens dał im potrzebne wskazówki, a następnie rzekł do oficera:
— Podkradnę się do finderów, aby sprawdzić, czy wszystko idzie po naszej myśli.
Szi-So prosił, aby mu pozwolono także się podkraść i obserwować nadchodzących finderów. Hawkens przymknął swoje drobne czyste oczy i mrugnął potakująco. Po chwili zniknęli w ciemnościach, każdy w innym kierunku.
Szi-So ruszył wprost ku finderom. Po dziesięciu minutach ostrożnego skradania się, skręcił nieco nabok. Dookoła panowała głęboka cisza. Za jego plecami powoli przygasało ognisko obozowe. Nastąpił moment, kiedy finderzy mieli ruszyć. I w samej rzeczy, Szi-So wkrótce usłyszał coś, jakby lekki szmer z odnośnej strony — ledwo uchwytny szmer skradających się kroków. Indjanin podniósł się do połowy i natężył słuch silniej, niż dotychczas. Zmiarkował, że dzieli go od szu-

36