Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

kać, jak w domowych pieluchach, Uhlandzie Szalony?
— Rolandzie, chciał pan powiedzieć, — poprawił kantor.
Frank zmarszczył czoło i rzekł z wyrzutem:
— Słuchaj pan, panie kantor, przebrała się miarka; ja nie mogę i nie powinienem ścierpieć pana korekty. W poprzednich wypadkach przepuszczałem ją mimo uszu, ale teraz skończone! Pańskie negocje są dla mnie rękawiczką obelgi, która właściwie zmusiłaby mnie do pojedynku, gdyby nie to, że jesteśmy przecież dobrymi przyjaciółmi. A zatem, nie przerywaj mi pan, kiedy wypowiadam swój sąd. Rozparcelowanie naszej wzajemnej sympatji, przez wzgląd na pana, sprawiłoby mi przykrość. Teraz zaś pozwolę sobie przedstawić pana memu przyjacielowi i kuzynowi, zaczem spodziewam się, że zaprezentuje mnie pan swoim kompanom.
Dobroduszny kantor, niezrażony tą perorą, spełnił życzenie swego przyjaciela i wymienił nazwiska towarzyszów. Przez dłuższy czas pytania krzyżowały się z odpowiedziami. Trzeba jednak było rozbić obóz i zaopiekować się zwierzętami.
Król naftowy przez parę chwil przyglądał się tym zajęciom. Musiał przyrzec żądnemu zemsty bratu, że się przyłączy do wychodźców. Korzystając

97