Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

— Jeszcze nie, Mr. Grinley, — rzekł buchalter, najbardziej sumienny. — Nasi towarzysze są wszak również uwięzieni?
— Tak.
— Czy opuścimy ich? Naszym obowiązkiem — —
— Absurd! Co panu na myśl wpada! Wódz kłamał. Jego wojownicy nie są na łowach, lecz schowali się tutaj wpobliżu. Czy w trójkę poradzimy sobie z sześćdziesięciu, czy siedemdziesięciu wojownikami? Niechybna śmierć. Bądźcie zadowoleni, że choć was wydobyłem!
— Słusznie, ale martwi mnie ich los...
— O, będą się sami starali uwolnić! Jest tam kilku dzielnych ludzi, którzy na pewno znajdą jakieś wyjście.
— To mnie uspakaja. Ale jakże uciekniemy? Prawdopodobnie ruszą za nami w pościg. Bodajbyśmy to mieli nasze konie i broń! Stracimy także bagaż.
— Wszystko w porządku, wszystko uratowałem!
— Jak? Co? Nie może to być!
— O, dzielny człowiek dla swoich przyjaciół dokazuje cudów. Ja sam, zresztą, nie poradziłbym, znalazłem jednak pomoc i poparcie.
— Czyje?
— Dwóch mężnych gentlemanów, do któ-

21