Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/33

Ta strona została skorygowana.

— Głupstwo — mruczał Dick Stone. — Przegapiłeś okazję.
— Jakże? — zapytał Sam.
— Należało nie odpowiadać wcale, lecz posłać mu kulkę w łeb. Wprawdzie trzymał głowę zdala, ale czoło widziałem tak wyraźnie, że nietrudno je było przedziurawić.
— Wiem o tem, stary Dicku, ale chyba nie sądzisz, że toby się nam przydało? Wręcz przeciwnie, pogorszyłoby naszą sytuację. Nie, skoro nie zachodzi konieczność, nie pozbawiam nikogo życia. Gdzie indziej szukajmy ratunku. Idźmy raczej za radą Franka; trzeba się śpieszyć, gdyż lampka wkrótce się dopali.
Hobble-Frank miał słuszność. Powietrze przepływało przez wydrążenia w murze tuż nad podłogą; wkrótce też więźniowie odkryli w powale otworki, przez które wychodziło zepsute powietrze. Otworki były wydrążone ukośnie; pionowe bowiem łatwiejby wpadły w oczy, ukazując niebo. Średnice ich nie przekraczały śześciu centymetrów. O wiele większe były otwory w ścianie.
— Teraz wszystko dobrze pójdzie — rzekł Will Parker. — Poprzednio nie mogliśmy obracać nożami; teraz jednak dziury stanowią punkty oparcia dla klingi. Pozostaje zagadnienie, którędy drążyć?
— Mur jest za gruby — oświadczył Sam. —

31