— Teraz pracujcie cicho, jak najciszej, — upominał Sam Hawkens. — Inaczej usłyszą nas z góry.
Ledwo to powiedział, rozległ się wystrzał, a zaraz potem Dick Stone, pracujący wraz z Szi-So, zawołał:
— All devi’s! Jestem ranny!
— Gdzie? — zapytał Sam.
— W ramię. Hultaje strzelają.
— Przez dach? A więc słyszeli szmer waszych noży! Czy rana jest głęboka?
— Nie sądzę. Prawdopodobnie powierzchowna. Kość nieuszkodzona; ale czuję, że krew spływa.
— A więc złaź żywo! Mogą znowu strzelić i trafić w głowę. Zbadamy twoje ramię!
Dick i Szi-So zeskoczyli na ziemię. Teraz lampa mogła się przydać. — Znowu rozległy się dwa czy trzy strzały, nikogo już jednak przed otworem nie było; kule uderzyły w podłogę. Atoli Sam Hawkens ryknął przeraźliwie.
— Czego krzyczysz? — zapytał Parker. — Czy cię trafiło? — Nie. Chcę tylko wiedzieć, gdzie te łotry stoją.
Na górze rozgrzmiały radosne okrzyki. Indjanie usłyszeli głos Sama i uwierzyli, że kula go ugodziła.
— Bardzo dobrze! — roześmiał się Sam. — Ci zbóje siedzą tuż przy naszym otworze i nasłuchu-
Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/35
Ta strona została skorygowana.
33