Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/53

Ta strona została skorygowana.

śliwi zsiedli z koni, aby dokładnie obejrzeć trop, i obaj po kilku chwilach podnieśli się równocześnie.
— Pięciu jeźdźców — rzekł Old Shatterhand — na dosyć znużonych koniach.
— Przejeżdżali tędy dopiero przed kilku minutami — uzupełnił Winnetou. — Niedaleko stąd rozbiją obóz.
— Musimy zobaczyć, co to za jedni. Mój brat wie chyba, że w tej okolicy wykopano topór wojny.
Poszli ku zagajnikowi, który rósł nieopodal, wprowadzili konie między gęste krzewy i położyli im ręce na chrapach. Dla koni wytresowanych po indjańsku był to nakaz zachowania spokoju i ciszy. Następnie wrócili do wody i cichemi powolnemi krokami poszli za śladem. Obaj byli mistrzami w skradaniu się i korzystali z każdego drzewa, z osłony każdego krzewu, każdego wykrotu.
Nie upłynęło pięć minut, gdy Winnetou zatrzymał się i wciągnął powietrze do nosa. Old Shatterhand poszedł za jego przykładem i poczuł zapach dymu.
— Obozują wpobiiżu i rozniecili ognisko — rzekł Winnetou. — To chyba biali, gdyż czerwony wystrzegałby się obozowania na miejscu, nieokrytem przed wiatrem.
Staw wił się tutaj między drzewami, pod któremi stały dosyć wysokie krzewy, wspaniała

51