imienne miejsce; skoro się nazywa Gloomy-water, musiał mu ktoś tę nazwę nadać!
Te wnioski wprawiły króla naftowego w zakłopotanie. Mimo sprytu, nie odrazu wpadł na odpowiedź stosowną. Wypełnił krótką pauzę, która nastąpiła, półgłośnym śmiechem, nadrabiającym ironję. Na szczęście, Buttler znalazł wyjście z sytuacji.
— Mr. Rollins, — odezwał się — sądzi pan, żeś upolował dowcipną uwagę. Nie?
— Dowcipną? — odpowiedział zapytany. — Nie, sądzę, że tylko rzeczową. Miejscowość ta ma swoją nazwę, a więc musiał ktoś tam być przed Mr. Grinleyem. Czemuż więc nie mówił nic o nafcie, której zapach musiałby poczuć? Widzi pan, że zachodzą tu sprzeczności, na które muszę zwrócić uwagę.
— No, to sprzeczności łatwo usunąć! Tym człowiekiem, o kim pan mówił, był właśnie obecny tu Mr. Grinley, król naftowy.
— Ach! — zawołał zdumiony bankier.
— Tak, on to ochrzcił miejscowość nazwą Gloomy-water, ponieważ...
— ...ponieważ — przerwał król naftowy — miejscowość jest posępna i ponieważ woda ma niemal czarne zabarwienie.
Był bardzo uszczęśliwiony dowcipną odpowiedzią Buttlera i rzucił mu dziękczynne spojrzenie, na co tamten odwzajemnił się lekkiem ganiącem skinieniem głowy. Ani Rollins, ani Baumgar-
Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/60
Ta strona została skorygowana.
58