Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/83

Ta strona została skorygowana.

wspinać: była oparta o środek platformy, gdzie płonęło ognisko i siedzieli trzej wartownicy, którzy mieli uważać na wybity przez więźniów otwór. Gdyby obaj myśliwi usiłowali wejść tędy, spostrzeżonoby ich odrazu.
Platforma nad nimi miała cztery kroki szerokości, osiemdziesiąt długości. Ognisko, płonące pośrodku, było — na modłę indjańską — małe, to też nie oświetlało krańców tarasu. Na krańcach jedynie było ciemno, a więc tam musieli wspiąć się obaj myśliwi — z prawej, albo z lewej strony. Obrali lewą, a to wskutek okoliczności, skądinąd nieistotnej, lecz dla nich nader korzystnej.
Otóż, trzej indjańscy wartownicy tak siedzieli przy ognisku, że dwaj byli zwróceni twarzą do strzeżonego otworu; trzeci przykucnął po lewej stronie i rzucał poza siebie długi, mroczny cień. Ten oto cień pozwalał westmanom zbliżyć się niepostrzeżenie.
Wyciągnęli drabinę, która prowadziła do wnętrza parteru, i zanieśli ją na lewy kraniec platformy. Oczywiście, należało poruszać się z najwyższą ostrożnością. Przybywszy na miejsce, przystawili drabinę do muru i weszli na górę. Przez chwilę, rozglądając się po platformie, leżeli równie cicho, jak poprzednio.
— Wartownicy są sami — szepnął Apacz.
— Pomyślnie się składa — oświadczył jego biały przyjaciel. — Mimo to sprawa jest nadar cięż-

81