Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/84

Ta strona została skorygowana.

ka. Niema tu żadnej osłony, za którą moglibyśmy się schronić.
— Ale cień?
Well! Lecz nie wystarcza. Możemy przysunąć się najwyżej na dwadzieścia kroków. Jeśli jednak drab, który rzuca cień, poruszy się, światło padnie na nas i zdradzi odrazu.
— Zwrócimy ich uwagę w przeciwnym kierunku.
— Czem? Drobnemi kamykami?
— Tak.
— Pięknie! Jeśli głupi, to dadzą się w błąd wprowadzić. Wówczas trzeba będzie przebyć dwadzieścia kroków w dwie chwile. Ja powalę tego, który zwrócony jest do nas plecami; ty weźmiesz jego sąsiada, trzeciego ja znowu biorę.
— Ale bez szmeru! — upominał Winnetou.
— Naturalnie, — mogą usłyszeć nas trzej wartownicy z wyższego piętra. Jeśli nawet uda nam się z tymi, wystarczy, aby jeden drab z góry spojrzał nadół, a nastąpi komplikacja.
— W takim razie trzeba będzie szybko powalić tych trzech i natychmiast pośpieszyć ku trzem następnym. Skoro i tych unieszkodliwimy, dostęp do więźniów będzie wolny.
— Ale nie obejdzie się bez hałasu i, co za tem idzie, powstanie alarm w pueblu.

82