Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

skoczył i rzucił się na wartowników. Wołając powyższe słowa, powalił jednego z nich, a dwóch innych strącił z krawędzi platformy, na której stali, nadół, gdzie przyjęto ich z ochotą. Następnie ułożył drabinę, która prowadziła na wyższe piętra, aby nikt z góry nie mógł zejść, poczem zesunął głazy z pokrywy i odsłonił otwór. Niewiele chwil upłynęło, a sterczała w nim drabina.
Old Shatterhand zawołał:
— Szybko na górę! Może dojść do walki.
Skoczył teraz ku ognisku, aby je zdeptać Udało mu się to odrazu, ponieważ płomień był mały. Zapadła ciemność — Winnetou bowiem zagasił niższe ognisko. Old Shatterhand działał z taką szybkością, że ledwo minuta upłynęła od krzyku kobiety, a już stanęli na platformie ostatni z uwięzionych. Tymczasem ożywiło się na wyższej platformie. Padały głośne zapytania. Ukazały się światełka i widać było, jak ciemne postacie schodziły po drabinach. Wówczas rozległ się potężny głos Old Shatterhanda:
— Czerwoni mężowie niechaj zostaną na górze, jeśli nie chcą umrzeć! Tu stoi Winnetou, Old Shatterhand, oraz ich ludzie. Kto się odważy zejść do nas, padnie trupem!
Nie chciał nikogo zabijać, lecz musiał dać im dowód swej przewagi, Tym dowodem mógł być tylko powszechnie znany wielostrzałowy sztuciec, którego się Indjanie lękali. Przyłożył go

89