— Naturalnie! Czyja więc?
— Kantora, a nie moja!
— Proszę uprzejmie! — bronił się oskarżony. — Wie pani dobrze, emeritum esse'. Że też pani nigdy o tytuł nie dba! Nie ma pani prawa twierdzić, że ja przerwałem głębokie silentium, które było zalecone. Przez moje wargi nie przedostał się żaden dźwięk, żadne choćby najgłębsze pianissimo. To pani, pani Ebersbach, krzyczała.
— Nie przeczę. Ale dlaczego krzyczałam? Nie mógł się pan mocniej trzymać, panie, panie emeritus! Jeśli znowu zechce pan skakać z drabiny, to nie skacz akurat w tym momencie, kiedy na dole stoi dama! Jeśli pan nie trzyma mocniej skali muzycznej, to cała pańska opera bohaterska budzi we mnie politowanie! Rozumie pan?
— Rozumiem panią, czcigodna pani Ebersbach. Pani zato nie rozumie, z jaką benewolencją odnosić się należy do synów Muzy. Przyrzekłem pani swego czasu pamiętać o niej, i w rzeczy samej miałem zamiar oddać pani arję sopranową; ale skoro pani w ten sposób odzywa się o mojej sztuce, cofam przyrzeczenie. Honor aparycji w mojej operze nie przypadnie pani w udziale!
— Nie? Ej, co pan też mówi! Myśli pan, że zależy mi na tem, aby się ukazać na deskach, co udają ziemię? Ani mi to przez myśl nie przeszło. I ja miałam śpiewać soprano? Posłu-
Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/95
Ta strona została skorygowana.
93