Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

— Co pan chce powiedzieć, sir? Jaką prasę ma pan na myśli?
— Tę, która się znajduje nad Chelly. Jedziecie prosto pod prasę. Wracajcie, póki czas, inaczej bowiem dostaniecie się pomiędzy noże skalpowe dwóch plemion, które chcą się nawzajem wytępić, a te szczątki, które po was zostaną, będą rzucone sępom i wilkom preryj na pożarcie. Usłuchajcie mnie; radzę to dla waszego dobra!
Szczera twarz, uczciwe oczy świadczyły o prawdzie jego słów. Rollins zapytał:
— Sądzi pan istotnie, że niebezpieczeństwo jest tak wielkie?
— Tak, tak sądzę. Dziś rano odkryłem pierwsze ślady, które mnie przekonały, że wywiadowcy szpiegują się wzajemnie. To groźne dla mądrego człowieka ostrzeżenie. Czy musicie bezwarunkowo właśnie teraz jechać w tym kierunku? Czy nie możecie odłożyć tej nieostrożnej jazdy do lepszych, spokojniejszych czasów?
— Hm, możemy. Skoro się potwierdzi, że niebezpieczeństwo jest tak wielkie, to uważam, że stanowczo....
— Nic podobnego! — przerwał król naftowy — Czy zna pan tego człowieka? Czy pan bardziej jemu ufa, niż mnie? Jeśli się lęka śladu w trawie, to rzecz jego, ale nie nasza!
— Kurjerzy są zazwyczaj doświadczonymi ludźmi. A kiedy chodzi o życie, a zatem o wszyst-

10