kreślały w powietrzu drobne kółka. Old Shatterhand zwrócił na nie uwagę i rzekł:
— Sępy zlatują się tam, gdzie jest padlina, lub inny żer. Nie odfruwają, lecz krążą nad miejscem, gdzie upatrzyły sobie zdobycz. Przypuszczam, że tam właśnie rozbili Nijorowie obóz.
— Mój biały brat słusznie rozumuje — potwierdził Winnetou. — Te ptaki wskazują nam drogę. Dziś jeszcze podkradniemy się pod obóz Nijorów.
— Musimy być jednak bardzo ostrożni, Nijorowie odbyli daleką drogę od Gloomy-water do Chelly bez żadnego postoju. Ponieważ są to wywiadowcy, więc wracają do punktu wyjścia. Sądzę zatem, że nad Chelly zebrali się wszyscy wojownicy Nijorów na wyprawę przeciwko Nawajom.
— W takim razie przekazano im jeńców, — wtrącił Hawkens — co ogromnie utrudni ich odbicie.
— Będą wolni! — odparł Winnetou stanowczym tonem. — Sytuacja jednak zaleca nam ostrożność.
Zmierzch miał zapaść za kwadrans, gdy wyruszono dalej. Zanim się jeszcze ściemniło, spostrzegli jeźdźcy na horyzoncie północnym jakgdyby czarną krechę.
— To las nad Chelly — objaśnił Old Shatterhand. — Zatrzymajcie się tutaj! Podjadę sam
Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/123
Ta strona została skorygowana.
121