— Czy zapalimy ognisko?
— Nie — odpowiedział Grinley.
— A więc i pan jest zaniepokojony?
— Zaniepokojony? Bynajmniej! Znam dobrze ten kraj i czerwonoskórych mieszkańców — o wiele lepiej, niż kurjer, który jechał tędy po raz pierwszy. O zaniepokojeniu, czy strachu nie może być mowy; nie należy jednak zaniedbywać środków ostrożności. Jeśli ten człowiek widział ślady, to nie znaczy jeszcze, aby to były ślady wywiadowców. Ale lepiej nie zapalać ogniska. Nie chcę nikomu dawać pretekstu do zarzutu nieprzezorności.
— Hm — mruknął bankier z namysłem. — A więc jest pan przeświadczony, że nie grozi nam niebezpieczeństwo, o którem mówił kurjer?
— Nam — nie grozi. Aby jednak przekonać pana i uspokoić całkowicie, wyślę, aczkolwiek to zbyteczne, naprzód Pollera i Buttlera.
Obaj wymienieni oczekiwali tego. Nie odezwali się jednak ani słowem.
— Poco? Co oni zrobią? — zapytał bankier.
— Będą naszymi wywiadowcami. Wyprzedzą nas i postarają się ostrzec przed niebezpieczeństwem. Widzi pan zatem, że biorę w rachubę wszystkie możliwości, co pana, spodziewam się, dostatecznie uspokoi.
Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
14