kując, podobnie jak jego towarzysze, z konia, odparł:
— Nasz ślad rozpoczął się nad Rio Gila.
— A gdzie się skończy?
— Nad wodą Chelly.
— Jesteście sami?
— Tak.
— Czy przyjadą za wami jeszcze jacyś biali?
— Nie. A jeśli przyjadą, to nie nasi przyjaciele.
— Czy wiecie, że zdruzgotaliśmy fajkę pokoju?
— Tak.
— A jednak odważyliście się przybyć tutaj?
— Wojujecie przecież z Nawajami, a nie z białymi.
— Białe twarze są gorsze, niż psy Nawajów. Kiedy nie było tu jeszcze białych, pokój panował między wszystkimi czerwonymi. Białym wyłącznie zawdzięczamy, że tomahawk pożera nasze życie.
— Chcesz przez to powiedzieć, że jesteście naszymi wrogami?
— Tak, waszymi śmiertelnymi wrogami.
— A jednak zawdzięczacie życie moim dwom kulom! Czy chcecie nas za to smażyć na palu męczarni?
Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/30
Ta strona została skorygowana.
28