Jeszcze przed upływem oznaczonego czasu pięciu jeźdźców znalazło się między wyżynami śród ciemnych lasów iglastych. Jedynie gdzie niegdzie jasne listowie nieco urozmaicało posępny widok.
— Dojedźmy tylko do Gloomy-water! — rzekł król naftowy. — Tam jest ciemniej, niż tutaj.
— Czy daleko jeszcze?
— Nie. Najbliższy wąwóz zaprowadzi nas do celu.
Niebawem wjechano do wąwozu. Z obu stron wznosiły się posępne skały, obwieszone czarnemi drzewami. Na dole wił się wężykowato cienki, wąski strumyk, na powierzchni którego płynęły tłuste oka. Grinley, dostrzegłszy je, z zadowoleniem spojrzał na Buttlera i Pollera. Nie mógł się z nimi dotychczas porozumieć i nie był pewny, czy skrupulatnie wykonali jego zlecenia. Teraz jednak, upewniony plamami na strumyku, wskazał je bankierowi i rzekł:
— Spójrz pan, Mr. Rollins! Jest to odpływ
Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/48
Ta strona została skorygowana.
II
NAD JEZIOREM NAFTY
46