Zahukany bankier odpowiedział:
— Chcę. To się rozumie samo przez się.
— No dobrze! A więc dobijamy do przystani. Dokumenty są już dawno sporządzone i wymagają tylko podpisu. Weź pan atrament i pióro!
Rollins wyjął przybory piśmienne z torby u siodła. Po położeniu podpisów otrzymał akt kupna, wzamian podpisał przekaz na San Francisco. Grinley obejrzał czek chciwem spojrzeniem i, roześmiawszy się w sposób nader szczególny, rzekł:
— Tak, Mr. Rollins, teraz jesteś pan właścicielem tych niezwykłych terenów naftowych. Życzę panu wiele szczęścia! A ponieważ wszystko, co się tutaj znajduje, jest teraz własnością pana, do której nie mam już żadnych praw, przeto odkryję tajemnicę, która może się panu bardzo przydać.
— Co za tajemnica?
— Ukryta jaskinia.
— Nic więcej?
— Oho! Mówi pan tak, jakgdyby nie miało to żadnego znaczenia! A przecież ta jaskinia może wam z początku przydać się jako komora lub jako kryjówka przed napaścią Indjan. Być może nawet, pozostaje ona w związku z podziemnemi zbiornikami nafty, które tutaj bezwzględnie istnieją.
Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/60
Ta strona została skorygowana.
58