Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

staną utopieni, jak utopili swoje ofiary! Powiedziałem!
Znów plunął Grinleyowi w twarz, kopnął mocno Buttlera i Poliera i odwrócił się od nich.
Wysłał jednego wojownika po konie. Skoro nadjechały, wyjęto z juków suszone mięso i zabrano się do jedzenia. Nawajom wydzielono posiłek, natomiast trzej biali nie otrzymali ani kęska.
— Piekielna historja! — szepnął Buttler do Grinleya. — To potopienie całkiem nas gubi. Może byłoby lepiej wyznać prawdę?
— Nie — odpowiedział król naftowy. — Czerwoni łotrzy oswobodziliby bankiera i buchaltera, lecz nasza sytuacja nie polepszyłaby się bynajmniej. Ponadto, stracilibyśmy przekaz.
Pshaw! Co nam po nim, skoro mamy się smażyć przy palu męczarni!
— Nie dojdzie jeszcze do tego!
— A więc nie straciłeś nadziei?
— Naturalnie! Nie po raz pierwszy wpadam w opały; jednakże, jak widzisz, zawsze wychodziłem z nich cało. A jeśli nawet przywiążą mnie do pala, nie wyrzeknę się nadziei, póki mi jej nie pozbawią ciosem śmiertelnym. Jak ci wiadomo, niejeden już wisiał przywiązany do pala, a jednak ocalał.
— Miał przyjaciół, którzy go uratowali, ale; kogo my mamy?

74