Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/81

Ta strona została skorygowana.

od swych towarzyszów. Obecnie do nich wraca. Tropi go trzydziestu jeźdźców.
— I to właśnie śladem białych?
— Może to przypadek, a może i nie. Żaden wywiadowca nie lekceważy natpokanego śladu. Musi iść za nim, dopóki się nie dowie, kto go wyciągnął. Mogę nawet śmiało określić, do jakich plemion należeli ci wywiadowcy.
— Ja też mogę — wtrącił Hobble-Frank.
— Istotnie? — zapytał Old Shatterhand. — Proszę więc powiedzieć!
— No, trzydziestu było Nijorów; tamten jeden był Nawaj. To prawda, jakem znakomity Hobble-Frank.
— A ma pan podstawy do wydania takiego sądu?
— Tak oczywiste, jak kresa mego kapelusza. Wszak to fakt dowiedziony, że Nawajowie to odważne plemię. Nie?
— Tak.
— Odważniejsze od Nijorów?
— Być może.
— Więc co dowodzi większej odwagi? Kiedy trzydziestu, czy też kiedy jeden waży się jechać w tak niebezpiecznej miejscowości?
— To drugie.
— A więc! Okazał więcej odwagi, niż trzydziestu prześladowców, przeto jest Nawajem, a oni Nijorami. Czy to prawda, czy nie?

79