Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/106

Ta strona została skorygowana.

brzegu. Gdyby krawędź składała się z luźno spojonych grud ziemi, rozstąpiłaby się pod ciężarem obu mężczyzn — runęliby nadół. Przedewszystkiem więc zbadali grunt i stwierdzili, że jest skalisty. Postanowili wspiąć się na głaz. Z góry doskonale mogli podsłuchać Nijorów.
Jednego miejsca można się było uchwycić rękami. Old Shatterhand uchwycił się, wlazł na barki Winnetou i wydźwignął się wgórę. Było to nader ryzykowne poruszenie, gdyż najdrobniejszy krok fałszywy mógł go zepchnąć w przepaść. Następnie należało umieścić się w miarę, nie za wysoko, aby nie zdradzić się przed Nijorami. Na górze Old Shatterhand położył się napłask, spuścił splecione w pętlę lasso i wciągnął Winnetou do siebie.
Leżeli więc na górze. Lecz biada im, gdyby ich ujrzano! Za sobą mieli przepaść, a pod sobą obóz, obsadzony trzema setkami. Musieliby bezzwłocznie zrezygnować z oporu i poddać się wrogom.
Leżąc na bloku, ogarnęli wzrokiem, poprzez krzewy, cały obóz. Płonęło niemniej, niż osiem ognisk, przy których Indjanie przygotowywali wieczerzę. U stóp skały siedzieli Mokaszi oraz trzej najstarsi wojownicy, odosobnieni od zwykłych Indjan. Zamieniali ze sobą zdania urywane i przerywane jużto długiemi, jużto krótkiemi pauzami.

104