Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/115

Ta strona została skorygowana.

Szi-So, odpowiedział i wyszedł z końmi z pomiędzy krzewów, śród których się ukrywał.
— Dobranoc! — rzekł Winnetou, biorąc konia za uzdę i kierując się ku zagajnikowi.
— Dobranoc! — odpowiedział Old Shatterhand, dosiadając swego konia.
Wzięli, oczywiście, także swoje strzelby. Szi-So był może zdumiony rozstaniem się obu myśliwych, ale nie śmiał o nic pytać. Dosiadł wierzchowca i pojechał za Old Shatterhandem.
Mknęli jakiś czas w milczeniu. Wreszcie Old Shatterhand zapytał młodzieńca:
— Szi-So nie wie, co się święci?
— Dowiem się o tem — odpowiedział uprzejmie Indjanin.
— Dowiesz się później. Narazie powiem ci tylko coś, co cię bardzo uraduje: widziałem twoich rodziców.
— Naprawdę, naprawdę? Gdzie?
— Na tamtym brzegu. Jechali z licznem wojskiem w poszukiwaniu Nijorów.
— A więc w nocy rozbiją obóz! Gdybym ich mógł powitać!
— Muszę właśnie do nich śpieszyć; możesz mi towarzyszyć. Myślę, że jeszcze w ciągu tej nocy zobaczysz ojca i matkę. Czas nagli. Pojedziemy galopem!
Jedno krótkie słówko, a rumak pomknął jak

113