nam szkodzić. Nie pojedzie z nami; zostanie tutaj.
Kantor z oburzenia odzyskał mowę:
— Nie przyzwalam, Mr. Shatterhand, Nie jestem żołnierzem, rekrutem, który słuchać musi rozkazów!
— Usłucha pan. Zostanie pan tutaj pod nadzorem.
— Ucieknę.
— Pięknie! W takim razie spętamy pana.
Tak się też stało, mimo sprzeciwów nieszczęsnego kompozytora. Należało powierzyć komuś nadzór. Bankier sam się zaofiarował, ponieważ nie nęciło go spotkanie z Nijorami. Old Shatterhand zgodził się i surowo zakazał rozwiązywać kantora.
Tymczasem oddziały Nawajów skryły się za horyzontem. Należało przypuszczać, że niebawem staną u celu. Old Shatterhand zarządził wymarsz.
Biali pokładali w Old Shatterhandzie i Winnetou bezgraniczne zaufanie. Obecność tych dwóch ludzi wpajała w nich nieustraszoną odwagę. Old Shatterhand prosił wszystkich, aby przybrali pozory beztroski, a zwłaszcza nie rzucali lękliwych spojrzeń w stronę ukrytych wrogów.
Droga oddziału biegła równolegle do rzeki, więc dojechano do Zimowej Wody pod kątem prostym. Sama Hawkensa nie opuszczał dobry
Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/142
Ta strona została skorygowana.
140