Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/160

Ta strona została skorygowana.

— Nie. Przeprawili się na drugi brzeg.
Uff! Czy mój brat ma jakieś podstawy do takiego sądu?
— Tak. Mają czek, a zatem pragną czem prędzej dostać się do San Francisco. Muszą więc jechać do Colorado tą samą drogą, którą obrali, kiedy przybyli do waszago obozu. Nie mogli zaś przejechać tędy, bo dowiedzieli się od kantora, że tutaj jesteśmy. Cofnęli się przeto do miejsca, gdzieśmy wczoraj obozowali, poczem przeprawili się przez rzekę. Niech mój czerwony brat powiedzie swoich wojowników wstecz, aż do miejsca, gdzie można przedostać się na drugi brzeg. Tam niechaj poszuka ich śladów i zobaczy, czy opuścili już tę miejscowość.
— Na pewno opuścili!
— Nie. Należy sądzić, że się ukryli gdzieś, aby śledzić przebieg walki. Mój brat musi tak szeroko obstawić drogę, aby nie mogli się przedostać.
— A co uczyni Old Shatterhand?
— Ja z Winnetou pojedziemy naprzód. Trop ich łączy się z naszym, więc trudno go będzie odczytać, i dlatego wolelibyśmy sami udać się na poszukiwania. Musimy jednak zabrać ze sobą kilku towarzyszów.
— Wszak posłałem wywiadowców na spotkanie tych psów! Chyba ich nie spostrzegli.
— Może złoczyńcy ich zabili. Niechaj mój

158