Szczęściem dla nas, pan emeritus się oddalił, bo inaczej nie szukalibyśmy go, a wpadli wraz z wami w biedę.
— Mylisz się, przyjacielu, — odpowiedział Old Shatterhand. — Jestem przeświadczony, że napad nie nastąpiłby wcale, gdyby ten pomyleniec leżał był spokojnie. Gdzież tkwi teraz? Nie widzę qo tutaj.
— Ecce me — odpowiedział kantor, występując z za drzewa.
— Dobrze! Powiedz mi pan, co panu strzeliło do głowy, żeś opuścił obóz!
— Chciałem przynieść wody, panie Shatterhand.
— Wody! Z rzeki?
— Tak.
— Czy być może! Czy tak silne odczuwał pan pragnienie, żeś nie mógł się doczekać świtu?
— Nie dla siebie, ale dla mego przycięła Hobble-Franka chciałem przynieść wody. Skarżył się na pragnienie. Sądziłem, że jeśli wyświadczę mu przysługę, puści w niepamięć wczorajszą waśń, która skłóciła nasze dusze.
— Co za nonsens! Z powodu głupiej sprzeczki skazał pan nas wszystkich na śmierć! Chętnie przegnałbym pana na wszystkie cztery wiatry. Niestety, nie mogę, gdyż, skazany na samotność, zginiesz tu niechybnie.
Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/23
Ta strona została skorygowana.
21