Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

— Tak.
Chętnieby zaprzeczył, leez nie mógł zmieniać swoich poprzednich twierdzeń. Domyślił się poniewczasie podstępu Wielkiego Pioruna, który huknął teraz, rzucając groźne błyski z oczu:
— Gdybym nie wypalił z wami fajki pokoju, wziąłbym was w dyby!
— Czemu? — zapytał struchlały Grinley.
— Ponieważ jesteście albo kłamcami, albo tchórzliwymi łotrami.
— Ubliżasz nam!
— Milcz! Albo nas teraz okłamujesz, albo opuściliście w potrzebie towarzyszów niedoli, jak ostatni szubrawcy!
— Nie mogliśmy ich uratować!
— A jednak! Mogliście przynajmniej wręczyć scyzoryk sąsiadowi,
— Nie starczyło nam czasu.
— Nie kłami Jeśli nawet to prawda, powinniście byli zwieść wrogów. Podczas gdy was ścigali, mogliście wrócić skrycie i odbić jeńców.
— Ponad nasze siły! Mogło nas ścigać dwudziestu, czy trzydziestu, a zatem zostałoby dwustu siedemdziesięciu.
Pożałował nieprzezornych słów, ledwie je wypowiedział. Okazało się istotnie, że palnął wielkiego, niewybaczalnego bąka. Wódz zapytał:

54