jesteście oszustami, toście daremnie się fatygowali.
Król naftowy zerwał się na równe nogi i krzyknął:
— Tak chcecie postąpić? Tak do mnie przemawiacie? A więc nic już nie mam do powiedzenia. Cóżto was obchodzi, że się śpieszę! Czy muszę wam wyłuszczać swoje powody? Powtarzam: wypaliliśmy fajkę, zatem nie wolno mnie zatrzymywać!
— To też nikt was nie zatrzymuje — odparł Wolf.
— I muszę dostać, co mi przyrzeczono!
— Broni, prochu, ołowiu i mięsa? Tak, dostaniesz to wszystko.
— I odzyskam papier! To moja własności
— Jeśli się nią okaże, dostaniesz go pan zpowrotem.
— Nie, teraz, natychmiast! Nic nam nie możecie odbierać, gdyż wódz za siebie i swoich wypalił z nami kalumet.
— Słusznie. Ależ, Mr. Grinley, czyż pan uważa mnie za Indjanina, za Nawaja? Czy ja paliłem z wami kalumet?
Grinley wybałuszył oczy i nie mógł znaleźć odpowiedzi.
— Tak, tak, — skinął Welf z uśmiechem. — Na ogół może pan jest starym szpakiem, dzisiaj jednak okazałeś się dudkiem. Nie biega się tutaj
Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/62
Ta strona została skorygowana.
60