nas, albowiem pochłaniają mnie idee wznioślejsze.
— Kiedy się pan z Shatterhandem rozstał?
— Przed południem jeszcze. Zabrali ze sobą jedynie Szi-So.
— Szi-So? Co? Mego syna?
— Pani syn? Jakto? On jest synem pani?
— Tak. Nie wiedział pan?
— Nie. Wiedziałem tylko, że jest synem Nitsas-Ini, ale że jest pani synem — o tem do obecnej chwili nie miałem pojęcia.
— Wszak powiedziałam panu, że jestem żoną wodza!
— Słusznie; ale wie pani, że miłośnik sztuki nie tak łatwo może się wmyślić w stosunki rodzinne tam, gdzie matka jest biała, a ojciec miedzianego koloru. Rozważę to sobie jednak in spiritu, i possibile est, że udzielę pani miejsca w mojej operze, jako czerwonej matce-bohaterce, czerwonej, ponieważ białą znalazłem już w postaci pani Rozalji Ebersbach.
Kantor wydał jej się dziwakiem. Potrząsnęła lekko głową i zapytała:
— Co pan właściwie porabiał tam, na przeciwległym brzegu?
— Komponowałem marsz bohaterski do mojej opery.
— Ale tak głośno!
— Tak być musi; inaczej nie uchodzi. Muszę wszak słyszeć, jak brzmią instrumenty.
Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/77
Ta strona została skorygowana.
75