Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/79

Ta strona została skorygowana.

wiejszym pomysłem tego obłąkańca. Może nam kwaśnego piwa nawarzyć; zawiesić go trzeba, niema innej rady.
Wolf, usłyszawszy niemiecką mowę, zawołał poprzez zagajnik:
— Dobrywieczór, moi panowie. Cieszę się, że spotykam ziomków.
Zamiast odpowiedzi, zabrzmiały kurki strzelb. Nie widział już nieznajomych — znikli, szczeźli, jakgdyby pod ziemię się zapadli.
— Gdzie panowie jesteście? — zapytał Maitso. — Z waszego zachowania się i sprawności wnoszę, żeście znakomitymi westmanami. Zaniechajcie jednak tych manewrów. Słyszycie przecież, że ja sam mówię po niemiecku.
— Nie weźmie pan nas na plewy — brzmiała odpowiedź z poza krzewu. — Bywają łotry, mówiący po niemiecku.
— Ale ja jestem naprawdę Niemcem, stryjem Adolfa Wolfa, którego chyba znacie.
— Do piorunów, jak to dobrze, żeśmy się wzajemnie nie zastrzelili! Nie piej pan jednak wciąż z poza zagajnika, lecz wyjdź do nas, stary niemiecki Napoliumie!
— Chętnie; ale jeszcze słówko. Towarzyszy mi dwóch Nawajów. Jak się do nich odniesiecie?
— Tak przyjaźnie, jakgdyby byli naszymi chrześniakami.

77