Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

historja o dwóch musztardowych Indjaninach, których pan nie znał.
Salwa śmiechu rozbrzmiała, ledwie skończył dykteryjkę. Najżywiej wtórował sam Hobble-Frank. Śmiech trwał może kwadrans; lecz oto rozległy się z wybrzeża słowa indjańsko-angielskiego żargonu:
— Dlaczego tak głośno śmieją się białe twarze? Zdala od wigwamów wróg może kryć się za każdem drzewem.
Był to Nitsas-Ini, który przybył wraz z kantorem i kilkoma najlepszymi wojownikami. Przyprowadził ze sobą także swoją białą squaw, ponieważ wysłańcy oznajmili, iż w obozie są kobiety. Wszyscy podnieśli się, aby go powitać. Stał przed nimi i potoczył badawczem spojrzeniem dookoła. Ujrzawszy Sama Hawkensa, wypogodził oblicze i rzekł, podając. mu rękę:
— Mój biały brat Sam jest tutaj? W takim razie nie wątpię, że ta wesołość nie może szkodzić, albowiem Sam Hawkens nie wyda głosu, o ile wróg jest wpobliżu.
Uścisnął także ręce Stone’a, Parkera, Drolla i Franka, i kazał sobie wymienić nazwiska pozostałych. Na kobiety nie zwracał żadnej uwagi. Położył rękę na głowie młodego Wolfa i rzekł:
— Jesteś przyjacielem mego syna i bratankiem mego białego brata. Bądź pozdrowiony wśród

85