Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

Był równie blady, jak przedtem rotmistrz; przyglądał się z trwogą sekundantom, którzy mierzyli obecnie odległość.
Obydwa dwururkowe pistolety zostały dokładnie zbadane i nabite, poczem przeciwnicy przystąpili do wyboru broni, ciągnąc pistolety z kapelusza. Potem stanęli naprzeciw siebie; odległość między nimi wynosiła trzy kroki. Rotmistrz, sekundant i Mariano stanęli zboku.
Porucznik podniósł rękę i liczył:
— Raz...
Prawice przeciwników, uzbrojone w pistolety, podniosły się wgórę; lufy skierowane były w piersi.
— Dwa...
Ręka porucznika Pardero zaczęła drżeć; zacisnął zęby i, przezwyciężając to drżenie, skierował wzrok ku miejscu, w którem biło serce przeciwnika. Tam trzeba było trafić koniecznie. Przecież na odległość trzech kroków nie może być mowy o chybieniu. To przekonanie wróciło mu pewność siebie; obydwie lufy pistoletu skierował prosto w serce przeciwnika. Sternau atał wyniośle i dumnie z uśmiechem na ustach, świadomy swej przewagi.
— Trzy...
Padło śmiertelne słowo. Sternau nie spuszczał wzroku z oczu przeciwnika; mimo to, w ostatnej chwili, skierował pistolet z błyskawiczną szybkością od piersi porucznika Pardera ku jego broni. Padły dwa strzały. Ręka porucznika Pardera została wraz z pistoletem odrzucona; padł drugi strzał Sternaua, po chwili zaś strzał jego przeciwnika, który wydał przeraźliwy okrzyk i rzucił na ziemię swój pistolet. Równocześnie od strony zarośli rozległ się jęk rotmistrza.

110