który bandytę przeraził i przekonał, że Sternau wie o wszystkiem. Spokorniał więc i rzekł ponuro:
— Jeżeli mnie zabijecie, zostanę pomszczony, tego możecie być pewni.
— Któż będzie mścicielem?
— Mam jeszcze towarzyszy.
— Pah! Czekali na ciebie w lesie, jak to oświadczyłeś rotmistrzowi. Dziś byliśmy tam i zabraliśmy ich do niewoli. Wkrótce ujrzysz tu swoich kamratów.
Meksykanin zbladł.
— Tego nie przypuszczam — rzekł. — Mówicie nieprawdę, by mnie zastraszyć.
— Nie jesteś człowiekiem, przed którym mógłbym poniżyć się do kłamstawa. Podejdź do okna i spójrz na dziedziniec. Konie ich stoją jeszcze obok twojego.
Bandyta przekonał się naocznie, że Sternau mówi prawdę. Mimo to poczynił jeszcze jedną próbę, by nastraszyć obecnych.
— Rotmistrz mnie pomści.
Sternau zobaczył przez okno trzech jeźdźców, którzy od zachodu podążali ku obozowi. Poznał ich zaraz i zawołał:
— Jeszcze raz spójrz nadół. Czy widzisz trzech jeźdźców? To rotmistrz i dwaj porucznicy. Gdy podjadą bliżej, zobaczysz, że Verdoja i Pardero mają obwiązane ramię. Biłem się dziś z nimi i pozbawiłem obydwu prawej ręki. Oni ci nie pomogą.
Jeniec, przerażony coraz bardziej, patrzył uporczywie przez okno. Reszta obecnych podeszła również do okna, by obserwować przybywających. Jechali kłusem; przybywszy na dziedziniec, zsiedli z koni. Po kil-
Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.
116