dano posiłek. Unger podnosił właśnie szklankę do ust by się z niej napić, gdy ręka mu jakby zmartwiała musiał szklankę odstawić. Wzrok jego spoczął bowiem, na drzwiach, które się otworzyły; stanęła w nich blada postać, która obrzuciła przybyszów błędnem, przelotnem spojrzeniem, pozbawionem wyrazu. Unger podszedł ku drzwiom i zaczął się przyglądać choremu.
— Czy to nie sen? — zawołał. — Antoni, Antoni! O, mój Boże!
Człowiek o zaćmionym umyśle popatrzył na niego i, potrząsając głową, jęknął żałośnie:
— Umarłem, zabito mnie.
Unger zapytał:
— Sennor Arbellez, kim jest ten człowiek?
— To narzeczony mej córki — odparł hacjendero. — Nazywa się Antoni Unger; myśliwcy nadali mu przydomek Piorunowego Grotu.
— A więc to jednak on. Bracie mój. bracie...
Po tych słowach Unger rzucił się ku choremu, objął Antonia ramieniem i przycisnął do piersi. Chory przyjmował te pieszczoty obojętnie. Patrząc bezpamiętnym wzrokiem w twarz brata, powiedział:
— Zamordowano mnie, nie żyję...
— Co się z nim stało, co mu dolega? — zapytał Unger Arbelleza.
— Obłąkany — odpowiedział don Pedro.
— Obłąkany? O mój Boże, co za spotkanie...
Unger złożył głowę w ręce, rzucił się na krzesło i zatrząsł od płaczu. Wszyscy otoczyli go kołem, przejęci bólem kapitana. Po chwili Arbellez położył mu rękę na ramieniu i zapytał cicho:
Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/13
Ta strona została uwierzytelniona.
11