Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

Obawiając się, że z powodu zdobyczy może powstać spór hałaśliwy, zabronili plondrowania. Po trzech ludzi pilnowało Mariana i Ungera; mieli włożyć swym ofiarom ubrania. Verdoja udał się do Emmy, Pardero zaś do Karji.
Gdy eks-rotmistrz wszedł do pokoju córki hacjendera, było w nim zupełnie ciemno. Zapalił więc świecę. Emma zaczęła wracać do przytomności. Rozkazał drżącej z przerażenia dziewczynie, by się ubrała, sam zaś wyjął ze szafy najpotrzebniejsze do dalekiej jazdy konnej rzeczy. —
Karja nie leżała martwo na podłodze; miotała się to w tę, to w drugą stronę, usiłując wyzwolić z więzów. Pardero wszedł, zamknął drzwi za sobą i zapalił świecę.
Czas naglił. Wziął w ręce krępujące ją więzy i rozluźnił nieco, nie tak jednak, by miała wolność zupełną; zmusił ją teraz, by się ubrała. Była zupełnie spokojna. W pierwszej chwili patrzyła dziko i ponuro, teraz oczy miała zamknięte. Zdawało się, że obojętnie przyjmie wszystko, cokolwiek ją spotka.
Otworzyły się drzwi. Verdoja zapytał:
— Gotowiście?
— Tak.
— Weźcie jeszcze klika chust, koców i jazda.
Ubrano również Mariana i Ungera; byli tak skrępowani i związani, że się ruszyć nie mogli; zaniesiono ich na dziedziniec. Po chwili Verdoja i Pardero znieśli Emmę i Karję.
Nikt w hacjendzie nie słyszał, co się dzieje.

154