Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/161

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy sennor jest okulistą?
Ponieważ zapytanie porucznik wypowiedził tonem uprzejmym, Sternau odparł:
— Tak jest.
Może zresztą nie dałby żadnej odpowiedzi, gdyby mu nie zaświtała w głowie myśl o ucieczce.
— Czy będzie pan mógł usunąć drzazgę?
— Tego nie wiem. Muszę zbadać oko.
— Więc dobrze. Rozluźnię panu więzy na tyle, że będzie sennor mógł wstać.
Pardero zdjął Sternauowi rzemienie z nóg i podsunął do ogniska, przy którem Verdoja jęczał przeraźliwie.
— Niech go pan zbada — polecił Pardero.
Verdoja odsunął rękę, którą zasłaniał zamknięte oko, i, patrząc na Sternaua zdrowem okiem, mruknął:
— Łotrze, jeżeli w tej chwili nie przywrócisz mi wzroku, każę cię przypalać rozżarzonemi szczypcami. Zaczynaj.
Otworzył na kilka sekund obolałe oko. Pardero świecił zboku pochodnią. Rozmowę prowadzono w narzeczu meksykańsko-hiszpańskiem. Sternau był przekonany, że wśród wszystkich obecnych tylko Unger rozumie po niemiecku; nachylony nad okiem Verdoji, rzekł więc:
Mut, ich werde euch befreien! — Odwagi, uwolnię was!
— Coś powiedział? — ryknął Verdoja.
— My, lekarze, nazywamy każdą chorobę i ranę z łacińska; wymieniłem po łacinie nazwę skaleczenia — odparł Sternau.

159