Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

w kierunku przeciwnym, ku Mapimi, musimy się mieć na baczności. Jedźmy dalej za jego śladami.
Jechali za śladami jeszcze przez kilka godzin; wkońcu przybyli na miejsce, w którem Sternau skręcił w kierunku wschodnim.
— Widzicie, miałem rację, — rzekł Pardero. — Wrócił do hacjendy, by sprowadzić pomoc.
— Brednie — odparł Verdoja. — Jest nas jeszcze tylko dziewięciu. Człowiek, który zabija w ciągu pięciu minut czterech ścigających go ludzi, nie będzie tracił dwóch dni drogi na szukanie pomocy, aby zastrzelić dziewięciu wrogów. Sternau nie jest idjotą. Musiałby stracić, na podróż tam i zpowrotem cztery, najmniej trzy dni. A kiedy wróciłby, ślady nasze byłyby już zatarte.
— Jakież ma tedy zamiary? — zapytał Pardero.
— Zabrał pięć strzelb. Poco? Jako łup? Nie. Ponieważ jedna z nich jest dubeltówką, może dać z nich sześć strzałów. To wskazuje, że się chce z nami rozprawić. Zabrał ze sobą konie obydwóch zabitych. Poco? By osiągnąć większą szybkość przez luzowania wierzchowców.
— A dlaczego jedzie w kierunku wschodnim?
— Zdaje mi się, że odgadłem przyczynę, — zatacza łuk. Tam, za górami, zwróci się na północ, aby następować nam na tyły. Może chce zyskać na czasie, może chce, byśmy za nim krążyli tak długo, aż nadejdzie pomoc z hacjendy. Wiecie przecież, że Sternau jest sławnym Władcą Skał. Wierzcie mi, ten człowiek nie ulęknie się nas wszystkich; dowiódł tego. Teraz, gdy przejrzałem jego zamiary, nie dam się zaskoczyć. Je-

168