którego tu przyprowadziłem? — zdziwił się Indjanin. — Pocóż on potrzebny?
— Będzie nam musiał udzielić rady.
— Kimże jest ten człowiek? — zapytał Indjanin lekceważąco.
— To lekarz
— Lekarz białych twarzy. Jakże on może dać dobrą radę Bawolemu Czołu, wodzowi Miksteków?
— Chodzi o to, by mnie dał radę, nie tobie. Powinniście się naradzić razem, co czynić. To człowiek wielkiego umysłu. Zrobił wczoraj Piorunowemu Grotowi cięcie w głowę; przywrócił mu rozum i pamięć.
Indjanin był zdumiony.
— A więc mój przyjaciel, Piorunowy Grot, znów wypowiada słowa rozsądne?
— Tak. Będzie zdrów za kilka dni.
— Sennor Sternau jest wielkim lekarzem, mądrym chirurgiem, ale nie jest wojownikiem. Czy widziałeś jego broń?
— Tak.
— Czy widziałeś, jak jeździ konno?
— Widziałem zdaleka, jak jechał.
— Więc widzisz, że człowiek ten siedzi na koniu jak blada twarz, a broń jego lśni jak srebro; nie zdarza się to wielkim wojownikom.
— Nie chcesz się z nim naradzać?
— Jestem przyjacielem hacjendy, więc przystaję. Lecz pożytku z tego nie będzie żadnego. Sprowadź go zatem.
Po chwili Arbellez wrócił w towarzystwie Sternaua, opowiedziawszy doktorowi po drodze, co oświad-
Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.
19