szyli napowrót do hacjendy. Drogę odbyli przez las stępa, przez góry kłusem, galopem przez równiny.
Mieszkańcy hacjendy del Erina zdumieli się na widok tej małej kawalkady. Sternau udał się do chorego, Miksteka zaś opowiadał zdumionym słuchaczom, co zaszło.
— Ten lekarz słynie w prerjach — rzekł Bawole Czoło. — To Matava-se — Władca Skał.
Zaledwie Bawole Czoło skończył opowiadanie, zjawił się Sternau. Zastał chorego, pogrążonego we śnie; Emma czuwała przy nim, pieczołowicie spełniając wszystkie polecenia lekarza. Wszyscy pozostali mieszkańcy hacjendy zebrali się na dziedzińcu, Arbellez podszedł do Sternaua i, wyciągając doń rękę, rzekł:
— Jest pan skwapliwym sędzią. Obronił mnie sennor przed wrogiem.
Sternau zapytał:
— Słyszałem, że hacjenda Vandaqua jest oddalona stąd o trzy godziny drogi. Czy to prawda, że można się do niej dostać w tym czasie?
— Tak.
— Na jakiej stopie żyje pan z właścicielem hacjendy?
— Jest to mój wróg zacięty.
— Wyobrażałem sobie. Siedzi tam teraz Pablo Cortejo, który zwerbował przeciw panu tę bandę morderców. Mariano, wy, sennor Arbellez, i ja pojedziemy do Vandaqua w towarzystwie dwudziestu ludzi. Bawole Czoło wróci z dziesięcioma ludźmi do wąwozu tygrysa, aby sprowadzić konie i łupy; reszta pozostanie, pod opieką mego przyjaciela Ungera, aby ewentualnie bronić
Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.
27