Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.
I
WŁADCA SKAŁ.

Podróżowali bez służącego i bez przewodnika. Za drogowskaz służyła im mapa Meksyku. Choć żaden z nich nie odbył tej drogi nigdy w życiu, nie zbłądzili ani razu.
Dzielił ich może dzień jazdy od hacjendy. Jechali właśnie przez równinę, wśród której wznosiły się kępki zarośli. Sternau, jako najbardziej doświadczony wśród uczestników wyprawy, zwracał uwagę na każde źdźbło pomięte, na każdą gałąź nadłamaną, na każdy kamyk, który mu się wydawał podejrzany. Jechali długi czas w milczeniu. Nagle rzekł Sternau do swych towarzyszy:
— Nie odwracajcie głowy ani na prawo, ani na lewo; patrzcie bacznie w kierunku gęstego krzaku mydłodrzewu, który stoi na prawo od wody.
— Cóż ciekawego? — zapytał Mariano.
— Tam leży człowiek na czatach, a za nim stoi koń.
— Nic nie widzę.
Unger również wytężał oczy napróżno.
— Jestem przeciwnego zdania — rzekł Sternau. — Oczywiście, trzeba wielkiej wprawy i doświadczenia, by w tej gęstwinie rozróżnić człowieka i konia. Skoro wezmę do rąk strzelbę, naśladujcie mnie, ale nie strzelajcie, zanim ja strzelać nie zacznę.

5