Strona:Karol May - La Péndola.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

spokojni i cierpliwi, ale skoro powezmą jakąś decyzję, bezwątpienia ją wykonają.
— Więc sądzisz, że Sternau, bawiący tutaj, i tamten z Paryża to jedna i ta sama osoba?
— Uważam ta za prawdopodobne.
— Trzeba w takim razie rzecz zbadać.
— Ale jak? Nie można przecież pytać lorda.
— Nie — uśmiechnęła się. — Zostaw to już mnie. Moja w tem głowa, byśmy otrzymali zaproszenie i doktora poznali.
— Czy wiesz jak wygląda?
— Tak. Jest podobno niezwykle krzepki i wysoki, istny olbrzym.
— Tak. Gasparino pisał przecież, że to Goljat.
— To jeszcze nie dowód. Mogą być braćmi albo krewnymi. Słyszałem, że na północy olbrzymi rodzą się na kamieniu. A więc chwilowo zdobyć mam zaproszenie. —
Sternau spodziewał się tego spotkania. Przypuszczał, iż Pablo Cortejo zna go z listów brata. Wiedział, że mówią o nim w mieście, więc nazwisko jego musiało się otrzeć o uszy Corteja. W czasie każdej wizyty na mieście spodziewał się spotkania z nim. Słyszał bowiem, że Cortejo, jako pełnomocnik hrabiego Rodriganda, bywa w najlepszych towarzystwach. — —

∗             ∗
123