Strona:Karol May - La Péndola.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zaszczyt dla mnie poznać pana, doktorze. Jak słyszałem, jest pan Niemcem; czy tak?
— Tak jest.
Bardze lubię Niemców. Niech pan pozwoli, abym go przedstawił córce.
Sternau złożył ukłon Józefie. Po chwili Józefa i Cortejo wzięli go między siebie i zaprowadzili do ławki, która ciągnęła się dokoła pokoju. Sternau przeczuwał coś w rodzaju przesłuchania. Nie omylił się, gdyż, ledwie usiedli na ławce, Cortejo zaczął:
— Słyszałem, że się pan wybiera do hacjendy del Erina?
— Może — odpowiedział Sternau lakonicznie, niezadowolony, iż lord zdradził jego zamiar.
— Czy wolno zapytać w jakim celu?
— Chcę poznać kraj i mieszkańców. Dlatego też mam zamiar objechać Meksyk północny. Gdy się o tem dowiedział lord Dryden, prosił mnie, bym obejrzał del Erina, ma bowiem zamiar kupić ten majątek.
— Ach, tak — odparł Cortejo uspokojony. — Mam w hacjendzie zwarjowanego dzierżawcę, który twierdzi, iż jest właścicielem folwarku. Pocieszny staruszek... Pan, zdaje się, wiele podróżuje?
— Tak, niemało.
— Zazdroszczę panu — rzekła Józefa z udaną uprzejmością. — Człowiek, który jest panem swego czasu, winien być uważany za szczęśliwego. Jakież części świata pan już zwiedził, doktorze?
— Amerykę, Afrykę i część Azji.
— A Europę?
— Tam się urodziłem — rzekł z uśmiechem.

131