— Do pioruna! A więc to naprawdę strzał Kurta. Powiedz mi, szelmo, w jaki sposób wpadłeś na pomysł celowania właśnie w tamtą stronę?
— Powiedziałem ci przecież, że psi strzał tobie zostawię.
Ludwik wstydził się bardzo, ponadto żal mu było straty dobrego, doświadczonego psa myśliwskiego.
— Przeklęta sprawa! — zaklął. — Co to będzie, gdy się kapitan ewentualnie dowie, że uśmierciłem Waldinę.
— No, trzeba obejrzeć lisa.
Podeszli do zabitego zwierzęcia, odganiając psy. Był to lis stary i zapewne doświadczony. Kula Kurta trafiła go w samo czoło.
— To był strzał! — rzekł Ludwik do Kurta. — Jesteś zuch nielada. Mając osiem lat zabijasz lisa, gdy ja, stary koń, kładę trupem jakiegoś psa. Zasłużyłem na rzetelną pakę od kapitana. Ale muszę cię, chłopcze, wynagrodzić i udekorować po myśliwsku.
Według zwyczajów myśliwskich wpina się do kapelusza kawałek gałęzi temu z pośród myśliwych, który położy jakieś rzadkie, szlachetne zwierzę. Ludwik ułamał gałąź i chciał ją wetknąć za kapelusz chłopca. Lecz Kurt cofnął się raptownie o kilka kroków.
— Nie potrzebuję tej nagrody. Mówiłeś mi przecież zawsze, że to nagroda honorowa.
— No tak.
— Taką nagrodę może nosić tylko ktoś, kto ma honor.
— Do pioruna, nie rozumiem! Przecież masz honor, czy nie?
Strona:Karol May - La Péndola.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
13