Strona:Karol May - La Péndola.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

— Znowu strzelił pan byka. Policjant, który opiera swe informacje na zbyt wybujałej fantazji, niedźwiedzią przysługę wyrządza sprawiedliwości. Sądzą, iż przez dłuższy czas nie będzie mi pan potrzebny.
Komisarz wyszedł z miną pudla, którego wykąpano w zimnej wodzie. —
Tymczasem w Reinswalden mały Kurt szedł właśnie do kapitana, gdy po drodze spotkał Ludwika. Zapytał więc:
— Dzieńdobry, Ludwiku. Czy pan kapitan jest u siebie w pokoju?
— Nie — odpowiedział Ludwik krótko i gniewnie.
— Gdzież jest w takim razie?
— Został aresztowany.
— Przez kogo?
— Przez komisarza policji, który aresztował równiej doktora Sternaua.
— Cóż oni złego zrobili?
— A bo ja wiem? Są przecież ludzie, których niewinnie się trzyma w więzieniu latami.
— Dokąd ich uwięziono, Ludwiku?
— Słyszałem, że do prokuratora; ewentualnie są w sądzie.
— Uwolnię ich stamtąd,
— Kpisz, czy o drogę pytasz?
— Ani kpię, ani pytam. Biorę swoją strzelbę.
— Ależ nie dopuszczą cię wcale do prokuratora. Zresztą mama nie pozwoli ci tam pójść.
— Nie zniosę, aby kapitan i doktór siedzieli w więzieniu. Więc uważasz, że nikt nie będzie ich mógł wydobyć, co?

36