Strona:Karol May - La Péndola.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

jęto jej narazie, gdyż wszyscy znajdowali się przy chorych i nie chcieli, by im przeszkadzano. Chorzy znajdowali się w dwóch największych i najpiękniejszych pokojach. Prokurator, wychowany w atmosferze kancelarji, był głęboko poruszony ich widokiem. Siedząc przy stole, zanotował całe opowiadanie Sternaua, poczem podpisał je i wręczył doktorowi. Na widok małej flaszeczki prokurator zapytał:
— Czy to jest antidotum?
— Tak. Przygotowałem je w obecności dwóch chemików.
— Życzę panu powodzenia.
— I ja — dorzucił leśniczy. — Nie patrzcie tak na mnie, bo się wstydzę. Oczy mi wilgotnieją, jak sztubakowi, gdy mu zagrożą rózgami. Jeżeli hrabianka nie zostanie uratowana, pojadę do Hiszpanji i wysadzę w powietrze cały ten zamek Rodriganda.
Sternau tymczasem nalał do łyżki wody kilka kropel jakiegoś płynu. Woda pozostała bezwonna i bezbarwna.
— Najpierw hrabianka. Przytrzymajcie ja, proszę.
Matka i siostra doktora uklękły po obydwóch stronach chorej i uniosły jej głowę. Sternau zbliżył łyżkę do ust Rosety; nagle ją cofnął.
Olbrzymiem jego ciałem wstrząsnął spazm płaczu.
— Boże... za wielki ciężar dla mnie... Daj mi siły, Boże...
Była to modlitwa siłacza, który korzy się przed potęgą Boga. Po chwili Sternau uspokoił się i przyło-

43