Strona:Karol May - La Péndola.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

cząwszy, siedział teraz przy stole obok żony i dziecka i słuchał ich opowiadań o ostatnich wypadkach.
W pewnej chwili zapytał:
— A więc ten doktór Sternau był zmuszony do ucieczki z Rodrigandy? Czy nie wiesz dlaczego? Chyba nie z powodu człowieka, który zginął z zamku?
— Tego nie wiem. Chociaż słyszałam od pani Sternau, że z zamku istotnie ktoś zginął. Zdaje mi się, że jakiś porucznik huzarów. Pani Sternau opowiadała coś o tem.
— I niewiadomo co się z nim stało?
— Zdaje mi się, że doktór Sternau przypuszcza, iż porwano go na jakiś statek.
— Do licha! Jak się nazywa ten statek? Czy nie „Péndola“ przypadkiem?
— Nie wiem.
— Nie znasz żadnych dalszych szczegółów?
Pani Ungier zamyśliła się na chwilę, poczem rzekła:
— Czekaj, czekaj, Podobno jakiś adwokat, czy notarjusz maczał w tem ręce. Nazwiska nie pamiętam: brzmi obco.
— Gasparino Cortejo?
— Tak, tak. Ale skąd znasz to nazwisko?
— Opowiem ci o tem później. Teraz muszę pomówić z doktorem.
Unger wyszedł. Niedaleko domu spotkał Sternaua, wracającego ze spaceru po lesie. Uchyliwszy swego sombrera, który nosił stale, nawet w ojczyźnie, Unger zapytał:
— Przepraszam, pan jest doktór Sternau?

53