Strona:Karol May - La Péndola.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

samo, jak oni, w kierunku południowym; płynęli jednak prędzej, gdyż mieli wiatr pomyślny i mogli rozpiąć żagle.
Sunęli z ogromną szybkością. Naraz murzyn, wiszący cały czas na maszcie, wydał ostry okrzyk, na poły przerażony, napoły zdumiony.
— Co się stało? — zapytał Sternau.
— Jeszcze jeden statek. Tu, na zachodzie. Ale nie widzę dokładnie; żagle ma czarne.
— Żagle czarne? — zapytał Unger. — W takim razie z pewnością to statek Landoli.
Skierował lunetę w kierunku wskazanym przez murzyna i zobaczył drugi statek, pełną parą płynący w kierunku pierwszego. Istotnie, powiewały nad nim ciemne żagle.
— Tak, to on — rzekł Unger poruszony.
— Na pewno się pan nie myli? — zapytał Sternau.
— Nie. Ten Landola to sprytna bestja. Ma podwójne żagle. Gdy wpływa do portu, wywiesza białe, na otwarłem morzu zaś używa czarnych. Ta zmiana żagli wymaga ogromnej pracy i zachodu, ale on się z tem nie liczy. Mam wrażenie, że płynie teraz prosto w kierunku statku kupieckiego, który zauważyliśmy przedtem. Z pewnością ma go zamiar obrabować.
— W takim razie popłyńmy na pomoc — rzekł Sternau. — Nareszcie mam tego Landolę; wierzę, że mi się teraz nie wymknie.
Unger odparł poważnie:
— Nie powinniśmy zapominać, że jacht nasz jest mały i że tylko od biedy może podjąć walkę z rozbójnikiem morskim. Zadaniem i celem naszym schwytać

71