zamku od dnia jej odjazdu; wiadomość o małżeństwie przyjaciółki przypomniała jej tajemnicze zniknięcie ukochanego. Myślała o nim tak często. Teraz dowiaduje się, że go porwano, że go wloką po świecie szerokim, po morzach dalekich. Dlaczego, za co, co złego uczynił ten człowiek? Dlaczego ma takich okrutnych, zaciekłych wrogów? Czy odważnemu doktorowi uda się go uwolnić? Oto, o czem myślała teraz Amy, a łzy bólu i tęsknoty płynęły z jej przepięknych oczu...
Nagle weszła służąca i zameldowała pannę Józefę Cortejo.
Amy otarła łzy i ledwie miała czas odłożyć listy, gdy zameldowana weszła do pokoju.
Obydwie panie poznały się na zebraniu towarzyskiem, zwanem po meksykańsku tertulia, a będącem czemś w rodzaju naszej herbatki towarzyskiej, lub five’u. Od tego czasu Amy nie mogła się wprost pozbyć Józefy. Ponieważ cała postać Józefy, nie wspominając już o sowich oczach, budziła w Angielce odrazę, Amy bez skrupułów traktowała pannę Cortejo przez nogę. Ale to widać nie pomagało, Józefa naprzykrzała się Amy na wszystkich zebraniach, a wczoraj nawet zapytała, czy jej może złożyć wizytę. Amy nie wypadało odmówić i oto Józefa przybyła. Amy podniosła się na widok gościa z uśmiechem uprzejmym, lecz ceremonjalnym.
— Proszę wybaczyć, droga miss Dryden, że przeszkadzam, — rzekła Józefa, ukłoniwszy się z krygiem, który miał oznaczać wytworność, a był jakąś przykrą karykaturą.
— Ależ proszę bardzo — brzmiała chłodna odpowiedź.
Strona:Karol May - La Péndola.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.
83