— To ten sam łotr! — krzyknął Landola. — Zastrzelić go, jak psa.
„Péndola“ nie była przygotowana do walki. Płynąc wpobliżu wysp, musiała się maskować i ukrywać działa. Strzały karabinowe nie były w stanie dosięgnąć przeciwnika. Na pokładzie jachtu stał Sternau, wołając:
— Pozdrowienie z Rodrigandy! — Po tych słowach wycelował ze swej dalekonośnej dubeltówki w kierunku Landoli. Padł strzał, pirat zachwiał się i runął.
Sternau wystrzelił po raz drugi, kładąc trupem pierwszego oficera załogi. Zatrzymawszy jacht, nabił swą dubeltówkę. Następne dwa strzały powaliły sternika i młodszego oficera.
— Doskonale, oficerowie wybici — zawołał. — A właśnie nadjeżdża nasz angielski sprzymierzeniec.
Pancernik zarzucił kotwicę tuż przed statkiem. Landoli.
— Brawo! — zawołał kapitan do Sternaua, widząc skutki spustoszenia. Cudownie! Zniszczył pan wroga niemal doszczętnie.
— Pozbawiłem go czterech oficerów. Niech pan aby uważa na jeńca, który powinien być pod kajutami.
— Dobrze.
Pancernik dał strzał armatni w kierunku „Péndoli“, na znak, że statek ma wywiesić pawilon. Po chwili wywieszono banderę hiszpańską.
— Co to za okręt? — zapytał komendant pancernika.
— „Péndola“. Właściciel kapitan Landola.
— Ilu ludzi na pokładzie?
— Dwudziestu czterech.
Strona:Karol May - La Péndola.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.
93