Strona:Karol May - Maskarada w Moguncji.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

rem przypadkowo dwaj oficerowie zostali ranni. Odpowiedział więc:
— Według rozkazu, Ekscelencjo!
— Niestety, dowiedziałem się, — rzekł minister — że przebieg polowania był fatalny. Dwaj panowie zapomnieli, że z bronią niebezpieczną należy się obchodzić ostrożnie; czy jest kto ranny?
— Niestety, Ekscelencjo. Wprawdzie nie śmiertelnie, ale dosyć nieszczęśliwie, aby, według orzeczenia lekarza, stracić zdolność do służby.
— To rzecz ubolewania godna. Dowiedziałem się, że winę ponoszą wyłącznie obaj ci panowie. Czy sprawa przeniknęła do szerokich kół?
— Jestem przekonany, że wręcz przeciwnie, Ekscelencjo.
— Pragnę więc, aby zachowano najgłębsze milczenie. Uda się pan natychmiast do uczestników polowania, aby im milczenie surowo nakazać. Obaj ranni zapewne sami nie zamierzają opuścić pokojów, ale ponadto żądam, aby nie przyjmowali wizyt, gdyż nikt nie powinien widzieć, w jakim są stanie. Mają się tak zachowywać, jakgdyby byli skazani na areszt domowy. Mam audjencję u Jego Królewskiej Mości, któremu zdam sprawę ze zdarzenia. Punktualnie o jedenestej niech pan się u mnie zamelduje.
Lekkim gestem pożegnał podporucznika. Platen wyszedł i udał się przedewszystkiem do pułkownika, postanawiając nie okazywać wobec obu rannych miękkiego serca.
Pułkownik leżał w łóżku, otoczony swoimi bliski-

24