Strona:Karol May - Maskarada w Moguncji.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

kownik i majorzy podeszli doń. Uścisnął im ręce i rzekł:
— Dziękuję za przywitanie, moi panowie! Sprowadza mnie tu sprawa służbowa, a nie chęć spożycia wspólnego śniadania. — Wyjął list ministra i dodał: — Jego Ekscelencja Pan Minister Wojny przysłał mi przez pana v. Platena rozkaz, abym was, moi panowie, zawiadomił o kilku zarządzeniach, które uważano za stosowne poczynić.
Rozległ się powszechny szmer zdumienia.
Rozkaz ministra w kasynie? Nie w rozkazie pułkowym? Tego jeszcze nie było! I ma go odczytać pułkownik linjowy? Platen mu przyniósł? Skąd się ten wziął?
Spojrzenia obecnych przechodziły z Platena na pułkownika. Platen udawał, że ich nie spostrzega. Pułkownik otworzył teczkę i wyciągnął kilka listów. Kolejność odczytania była oznaczona numerami.
— Proszę o uwagę, moi panowie. Numer pierwszy.
Przeczytał krótki komunikat. Zawierał dymisję pułkownika regimentu v. Winslowa. Oficerowie byli oszołomieni.
— Numer drugi, moi panowie! — zawołał pułkownik.
Szmer ucichł. Pismo to było niemniej dziwne od poprzedniego. Podporucznik Ravenow dostał dymisję bez pensji, podobnie jak pułkownik. Nie było też mowy o wizycie pożegnalnej.
— Numer trzeci!
Słuchano z coraz większem napięciem. Porucznik

29