nisz, niż w pułku, gdzie zdolności mogą być zapoznane. Muszę jeszcze panu napomknąć, że jego Ekscelencja o czwartej punktualnie gotów będzie osobiście przyjąć podziękowanie pana.
Zazdrość oficerów doszła do punktu kulminacyjnego. Tylko Platen objął Kurta serdecznie i szepnął:
— Któżby to pomyślał, kiedy biegłem za tobą z litości, że dzięki tobie dostanę awans? Uważaj, Kurcie, jak ci dumni panowie z gwardji winszują staremu Märzfeldowi! Życzą mu z całej duszy, aby poszedł do licha, ale sami tam idą — do piechoty. Chodź, wyjdziemy! Otrzymałeś wspaniałe zadośćuczynienie. Nic już tu do zrobienia nie pozostaje. Pożegnam tylko mego dowódcę i poproszę o urlop. Muszę wyjechać do Moguncji.
— Do Moguncji? — zapytał Kurt. — A więc niedaleko mojej ojczyzny?
— Tak. Wuj Wallner przysłał mi list. Musi się ze mną osobiście porozumieć w sprawie pewnego spadku. Przypuszczam, że dostanę urlop, ile że stary Märzfeld będzie sam potrzebował trochę czasu, aby się zadomowić. Niema chyba mowy o natychmiastowem rozpoczęciu służby.
— Czy twój wujek nie jest bankierem?
— Tak; mówiłem ci, że jest tak samo spokrewniony ze mną, jak z naszym dotychczasowym majorem.
Platen zwrócił się do pułkownika i bez przeszkód otrzymał urlop. Poczem obaj przyjaciele opuścili kasyno, poleciwszy się względom nowego przełożonego. Na
Strona:Karol May - Maskarada w Moguncji.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.
31